Pantalaimon trafił do fundacji z krakowskiej ulicy z raną na łapie, po wyleczeniu zamieszkał w dom tymczasowym, gdzie czeka na adopcję.
Gdy Pan(talaimon) pierwszy raz do mnie przyjechał pomyślałam dwie rzeczy – “o matko jaki ten kot jest wielki” i że nigdy nie widziałam bardziej wyluzowanego zwierzaka. Ja tu się spodziewałam co najmniej paru dni chowania się pod meblami, a skończyło się na 5-minutowym rekonesansie i wycieczce prosto na parapet żeby obczaić to wielkie drzewo tuż za oknem, na którym lubi siedzieć stado sikorek (oczywiście do tej pory jest to jego ulubione miejsce). Z początku był wobec mnie mocno zdystansowany – nie było mowy o jakimś dłuższym głaskaniu, ze dwa razy po czółku i do widzenia, więc byłam przekonana, że to będzie typ samotnika, któremu z ludźmi nie po drodze.
Teraz, po ponad 4 miesiącach, okazuje się, że nie mogłam się bardziej mylić – codziennie mizianie to konieczność, szczególnie o 20 na oparciu kanapy przy ciepłym kaloryferze. Musi być też oczywiście regularne sprawdzanie w ciągu dnia co człowiek robi i czemu człowiek się kotem nie zajmuje, no przecież to zdecydowanie ważniejsze niż takie głupoty jak praca. Niestety wciąż pracujemy nad niechęcią Pana do leżenia na kolanach i służenia za koci ogrzewacz, ale czuję, że to tylko kwestia czasu. Wynagradza mi to jednak tym, z jaką radością wita mnie pod drzwiami za każdym razem, gdy wracam do domu. Co prawda wita w progu w sumie każdego gościa, ale mogłabym przysiąc, że wzbudzam w nim trochę większą ekscytację niż reszta i tego się będę trzymać. Trzeba też dodać, że Pan to kot absolutnie nieustraszony. On sobie chyba nawet nie zdaje sprawy z tego, że kontenerki i jazda samochodem to coś, czego kot mógłby nie lubić. Nie wzrusza go też jeżdżąca po mieszkaniu roomba. Czasami się zastanawiam, co jeszcze byłby w stanie przespać. Widać w nim potencjał na leniwego kanapowca, ale póki co uwielbia się bawić.
Oczywiście gardzi wszystkimi wymyślnymi zabawkami i za każdym razem jak próbowałam mu sprezentować jakiś kijek z piórkami to patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał powiedzieć “no chyba żartujesz”. O nie, takie rzeczy nie dla niego. Ale za to kawałek bawełnianego sznurka? Najlepsza. Zabawka. Świata. Uwielbia też gonić sam po mieszkaniu z papierowymi kulkami, najlepiej zrobionymi ze starych rachunków, więc muszę wiecznie tłumaczyć gościom, że nie, to nie śmieci leżą na podłodze, to kocie zabawki są…
Pan jest absolutnie przecudownym kotem, który podbija serce każdego, kto ma okazję lepiej go poznać, nie potrafię sobie wyobrazić lepszego współlokatora.
odrobaczanie: tak
szczepienie: tak