Mamitka

Mamitka trafiła do fundacji z pięciorgiem kociąt z jednej z krakowskich ulic. Obecnie w domu tymczasowym mieszkają już tylko Mamitka i jej synek Łoskot i czekają na adopcję.
Imię Mamitki nie jest przypadkowe – trafiła do fundacji w kiepskiej formie, mocno wychudzona, ale swoje dzieci miała zawsze elegancko wypielęgnowane, bardzo o nie dbała, z ogromną cierpliwością karmiła je i myła. Wspaniała kocia mama – stąd Mamitka. Od samego początku dała się poznać jako kot-anioł: mimo że nie znała nas to z pełnym zaufaniem dawała się miziać, pozwalała też na dotykanie kociąt i ze stoickim spokojem znosiła prawie wszystkie niezbędne zabiegi. Ewidentnie znała życie z człowiekiem i wiedziała czym jest dom.
W pakiecie z cudownym charakterem idzie również jej niepospolita uroda – kotka ma półdługie, trójkolorowe futerko, piękną, puszystą kitę i niesamowicie zielone oczy. W tym momencie Mamitka jest już zmęczona macierzyństwem i przy każdej okazji szuka spokoju, najczęściej oddając się drzemkom z dala od dzieci. Jest na ogół bardzo spokojna, nie szaleje, nie broi, do niedawna nie potrafiła też bawić się typowymi kocimi zabawkami, bo ich nie rozumiała – zainteresował ją jedynie długopis, który próbowała strącić. 😉 Ostatnio jednak poczyniła postępy na tym polu i miewa momenty głupawki, w których np. bawi się w berka z Łoskotem czy podrzuca wesoło pluszową myszkę czy wspina na drapak. Potrzebowała ponad 3 miesięcy i odchowania kociąt, żeby zacząć czuć się swobodnie i adekwatnie do swojego wieku.
Gdy się na nią spojrzy i choćby szepnie do niej słówko, zaraz podbiega pomraukując, domagając się uwagi i mizianek. Lubi sobie troszkę na swój sposób “pogadać” – cichym głosikiem pomiauczeć, mruczeć głośno gdy jest głaskana czy też głośno wołać o jedzonko, nie jest to uciążliwe i robi to tylko chwilami. Jak mizianie i drapanko uwielbia, tak trzymania na rękach nie bardzo – da się oczywiście złapać i chwilę potrzymać, jednak dość szybko się niecierpliwi i chce zejść, nie jest typem nakolankowym.
Z rezydentami na początku dogadywała się kiepsko – na pewno wpływ na to miała opieka nad kociętami. Po wydłużonej socjalizacji z izolacją jest w porządku – potrafi z nimi spokojnie przebywać w tym samym pomieszczeniu, nie przeszkadza jej ich obecność lub gdy spokojnie ją obwąchują, jednak mimo wszystko preferuje by zachowana była odpowiednia odległość. Gdy koci lub psi rezydent przejdzie zbyt dynamicznie i/lub za blisko, wtedy Mamitka wyraźnie pokaże swoje niezadowolenie, fukając czy ostrzegawczo pacając łapką. Można więc rzec, że inne koty i psy toleruje kiedy musi, jednak za nimi nie przepada i najcudowniej byłoby, gdyby w nowym domu ich nie było. Chciałaby być czyjąś księżniczką i jedynym oczkiem w głowie. 🙂
Wszelkie jedzonko bardzo lubi, w szczególności wysokomięsne puszki i fileciki. Karmy mocno podrobowe niestety jej szkodzą. Trzeba pilnować, żeby nie zostawić ludzkiego posiłku przy niej, bo najprawdopodobniej się nim poczęstuje. Jest bardzo czystą kotką i załatwia się zawsze do kuwety. Lubi dość mocno kopać w żwirku, więc dobrze, żeby kuweta była większa i wyższa (zna zarówno otwartą, jak i zamkniętą). Jest generalnie bezproblemowa, wspaniała i gdyby nie jej preferencje co do rezydentów to dom tymczasowy najchętniej by ją sobie zostawił; jak napisane wyżej – prawdziwy anioł, nie kot. 😉

 

Data urodzenia: 2020

Odrobaczenie: tak

Szczepienie: tak

Kastracja: tak